O run nieumiejętnym stosowaniu

Jakiś czas temu, mój znajomy Gerich, opublikował na swoim blogu arcyciekawy przypadek efektów stosowania "skryptów runicznych" przy okazji porodu.
Wpis pod nazwą Runiczny położnik, doczekał się kilku odpowiedzi... a mnie natchnął do napisania krótkiej interpretacji tego co Pani dostała od swojej "runistki" przyjaciółki, jako prezent porodowy.
Ja zatem pozwolę sobie na mały wykład "wujka Adalbertsona". Oczywiście jestem skażony już informacjami o przebiegu porodu, więc będzie to tendencyjne. Co więcej jes to tylko jedna z możliwych interpretacji... przystąpmy więc do rzeczy.
Skrypt składał się z zestawu znaków: Pertho, Kenaz, Laguz, Ingwaz, Algiz. Zapewne w interpretacji ezoterycznej jest to ułatwienie otwarcia kosmicznej macicy i wypuszczenie wód wraz z zapewnieniem dziecku ochrony i szczęścia, ale ja ezoterykiem nie jestem, lecz rekonstrukcjonistą i mam prawo do swojego punktu widzenia, co ten zlepek run mógł uczynić.
  • Po pierwsze "niespodzianka" - Pertho - chciała mieć to miała. Jak ktoś chce z losem grać w kości, to musi się liczyć z tym, że przegra, bo los gra zawsze znaczonymi runami. A potem jest tylko ciekawiej...
  • Kenaz - oprócz "strażniczego ognia" (a każdy ogień też parzy), to również wrzód... a co za tym idzie ból i problemy (rozwiązywalne w sumie tylko cięciem sic!!! - pewnie dlatego przy zdobywaniu wiedzy taką popularnością się cieszy brzytwa Ockhama ;) )
  • Laguz - sięgnijmy do poematu kruchość ludzkiego życia wobec praw natury i ludzkich możliwości wobec komplikacji okołoporodowych w pełnej krasie...
Ocean jest nieskończony dla ludzi,
gdy przemierzają go w swych kruchych łodziach
fale morskie ich przerażają
a głębia morska jest nieujarzmiona.
  • Ingwaz - popatrzmy znów na poemat... i niech ta kobieta podziękuje bogom, że los "podarował jej" pełne możliwości tej runy, bo miałaby pogrzeb a nie dziecko.
Ing był największym wśród Zachodnich Duńczyków,
gdy na swym rydwanie
odpłynął na zachód wśród fal.
Tak Heardingowie zwali swego bohatera.
  • Algiz - może i jest to ochrona (choć zważywszy na "hełm terrroru, zwany niewiedzieć czemu przez ezoteryków tarczą algizową, to raczej ochroną w stylu "wezmę cię na rogi"), niemniej sięgnijmy znów do poematu. Ta runa tutaj to odseparowanie, jak najbardziej w świątyni macicy, gdzie dziecko czuje się bezpiecznie i wcale nie chce na ten paskudny świat wychodzić - znakomite utrudnienie dostępu. Wspaniale nadawała się na dodatkowe komplikacje przy cesarce... wzmacniając kenaz.
Eolh-secg najczęściej znajdziesz na bagnach;
rośnie w wodzie zadając rany duchowe,
pokryje się krwią każdy wojownik,
który go dotknie.
 
Jeśli kogoś przeraziła ta interpretacja - to dobrze. Miała to zrobić. Może dzięki temu do paru zakutych głów dotrze że stosując runy kształtują ludzkie życie - i to nie tylko swoje. Stosując je bez niezbędnej wiedzy... mogą zaszkodzić, co w tym wypadku było ukazane aż nadto.
Kategorie tematyczne: